„Stabilizacja po wyłączeniach”, czyli jak zaklinana jest rzeczywistość.

Wbrew komunikatom Ministerstwa Klimatu i Środowiska o „stabilnej sytuacji na rynku drewna”, dane z ostatnich aukcji systemowych pokazują coś zupełnie innego. Mamy do czynienia nie ze stabilizacją, lecz z eksplozją cen, której źródłem jest coraz wyraźniejszy efekt ślepego wyłączania lasów z użytkowania.

 

Mniej pozyskanego drewna = mniej podaży = drożej dla przetwórców. Prosta ekonomia, tylko jakby zapomniana/pominięta w ministerialnych raportach.

 

Dąb – z materiału użytkowego w dobro luksusowe

 

W segmencie dębu (W_WDP DB) ceny wzrosły w niektórych nadleśnictwach nawet o 80–96%. Nadleśnictwo Dąbrowa Tarnowska zanotowało wzrost średniej ceny o 96,1%, a Brzesko o 80,8%. To nie „wahania”, tylko drastyczne podbicie cen, które w praktyce odcina mniejsze zakłady od surowca.

 

Dąb staje się dziś towarem luksusowym, a jego cena przypomina raczej rynek spekulacyjny niż przemysłowy.

 

Sosna: „stabilnie” w górę o 60–70%

 

Podobny obraz widać w przypadku sosny (W_STANDARD SO). Między II połową 2025 a I połową 2026 roku cena w Nadleśnictwie Łochów wzrosła z 352 zł do 591 zł (+68%), w Siedlcach z 364 zł do 600 zł (+65%, a w Sokołowie o 63%.

Trudno to nazwać „spokojnym trendem” – to pełzająca eksplozja cenowa, która uderza w przetwórców i niszczy lokalną konkurencyjność.

 

  • Jeśli +96% (dąb) i +68% (sosna) to „stabilizacja”, to naprawdę trudno sobie wyobrazić, jak miałaby wyglądać „niestabilność”…
  • To, co w statystyce wygląda na „stabilizację po korekcie inflacyjnej”, w rzeczywistości oznacza realny kryzys podaży i presję kosztową, która wycina z rynku cały sektora.

 

Red. Rafał Gruszczyński

linkedin [#161] Created with Sketch.